Łączna liczba wyświetleń

Translate

środa, 29 lutego 2012

To już wiosna...

Trochę mnie nie było, bo w zasadzie nie miałam o czym pisać. Brałam udział w walentynkowej wymiance na forum "U maranty". Nie mogę jeszcze niestety pokazać ani moich prac, ani tego co dostałam... Jeszcze czekamy na galerię. Ale to już niedługo.
Oprócz wymiankowych prac pracuję nad Sylvi. To już drugi taki płaszczyk. Pierwszy został zagarnięty przez moją przyjaciółkę. Drugi płaszczyk i to drugie podejście. Miałam już prawie gotowy, został tylko kaptur do zrobienia, gdy okazało się, że jest za duży o co najmniej dwa rozmiary. Przecież zrzuciłam 14kg. Z przyzwyczajenia chyba zaczęłam robić Sylvi w starym rozmiarze 42. Miałam dylemat - spruć, czy wykończyć i sprzedać... Po długim namyśle sprułam i zaczęłam od nowa.
 Tyle już mam... A nawet więcej, bo zdjęcie sprzed dwóch dni...
A wracając do tytułu posta. Wiosna u mnie się pokazała. Pierwsze wiosenne porządki już za mną. Roboty jak co roku wiele, ale uwielbiam pracę w ogrodzie. Na dworze +12°C, ptaki zaczynają zalotne świergolenie, wysoko na niebie widać i słychać klucze przelatujących żurawi. W słońcu nawet cieplutko.
A to, co wyłoniło się spod suchych, zeszłorocznych liści ze specjalną dedykacją dla nuli
A stojąca na kuchennym parapecie hoja wypuściła płki. Będzie kwitła wcześniej niż zwykle. Pierwsze kwiaty pojawiają się zwykle w kwietniu. Teraz wygląda tak
Za parę dni w kuchni będzie unosił się słodki zapach z różowiutkich kwiatuszków, które wyglądają, jakby były ulepione z najdelikatniejszej porcelany.